niedziela, 17 października 2010

Wigierscy Kameduli a kościół pw. Najświętszej Maryi Panny





W środku Lasu Bielańskiego na ul. Dewajtis znajduje się jeden z najpiękniejszych kościołów barokowych w Warszawie, jest to kościół pw. Najświętszej Maryi Panny. Stoi na zboczu malowniczej Skarpy Warszawskiej ukryty pośród kilkusetletnich drzew nieopodal Wisły (jest to najmniejsza parafia w Warszawie). Historia jego sięga XVII w., kiedy to król Władysław IV Waza ufundował klasztor kamedulski w podzięce za zwycięstwo nad Rosjanami w kampanii smoleńskiej w 1634 r.
Sam klasztor jak i jego otoczenie są bardzo ciekawe. Wewnątrz kościoła znajdują się XVII-wieczne dekoracje wykonane przez Michelangelo Palloniego, a także obrazy Franciszka Smuglewicza. W kościele złożono serce króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Spoczywają tu również jedyna córka Jana Kazimierza - Maria Teresa Wazówna i ks. Stanisław Staszic (jedna z czołowych postaci polskiego oświecenia). Kolejną ciekawostką jest uwiecznienie klasztoru przez Henryka Sienkiewicza w jego trylogii. Brat Jerzy, czyli płk Michał Wołodyjowski, o mały włos przyjąłby święcenia i wstąpił w jego mury na zawsze gdyby nie podstęp pana Zagłoby :).
Wracając do tematu, co mają wspólnego z tym miejscem wigierscy kameduli? A no fakt, że po trzecim rozbiorze Polski zaborca pruski skonfiskował dobra kamedulskie na Wigrach, likwidując tym samym klasztor (1800 r.), co spowodowało, że bracia zakonni trafili właśnie tutaj do klasztoru w podwarszawskich wówczas Bielanach.
Ekipa baccalariusa postanowiła udać się w to miejsce, aby sprawdzić, gdzie przywędrowali nasi mnisi. Po około 1,5 km spacerze przez Las Bielański dotarliśmy na miejsce. Okazuje się, że dawny klasztor nie jest tak mocno odosobniony jak jego Wigierski "bliźniak", mianowicie przylega on do zabudowań Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Można wręcz powiedzieć, że stanowi część kampusu. Na tyłach kościoła znajdują się eremy oraz ogród z kawiarnią, a po jego lewej stronie budynki uczelni. Ale tym, co zwróciło najbardziej naszą uwagę, jest szopka bożonarodzeniowa u stóp kościoła. Jak udało mi się ustalić, została ona wykonana przez Józefa Wilkonia, który pracował nad nią 1,5 roku. Szopka kryta jest gontem, ma 6m wysokości, składa się z kilkudziesięciu figur i waży uwaga, uwaga... 4 tony. Wszystkie figury powstały ponoć bez użycia dłuta, a jedynie za pomocą piły. Ale to nie wszystko - obok szopki swój wybieg ma osioł Franciszek, na którym ksiądz Drozdowicz co roku w Niedzielę Palmową okrąża kościół. Przed szopką stoi figura saksofonisty z zamontowanym głośnikiem, z którego w czasie świąt na teren kampusu rozbrzmiewają melodie kolęd.
To wszystko składa się na niepowtarzalny klimat tego miejsca, a osioł Franciszek jak dla mnie kosi całą konkurencję :). Poniżej galeria zdjęć z tej wyprawy.

ps. z zaufanych źródeł wśród braci studenckiej wiemy, że ryczenie osła czasami słychać podczas wykładów :)

polecamy również:
http://szpital.zabrze.pl/~mgielka/fotogaleria/wlodek/kameduli/index.htm

źródła:
http://dziedzictwo.ekai.pl/@@warszawa_kosciol_pokamedulski_na_bielanach
http://wiadomosci.gazeta.pl/kraj/1,34309,2430891.html
http://www.polishinfotrader.co.uk/historia-zespolu-pokamedulskiego---wigry-174.htm



Bielany_Warszawa_17_10_2010